wtorek, 12 marca 2013

Rafał Wejner: Kocie filge - seria Klasyka Wierszyka, wyd. Liwona

tytuł: Kocie Figle
autorka: Rafał Wejner
ilustracje: Anna Nowak
wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Liwona
oprawa twarda, książka twardostronicowa



 Książeczkę wybrała do zakupu moja wówczas-dwulatka, która intensywnie przechodziła fazę miłości do zwierząt. Byłam wówczas zaaferowana zakupem innych książek, i jakoś mi umknęła pozycja za złotych trzyipół.

Zaczyna się tak:
Kotek spał na parapecie,
bo parapet to, jak wiecie,

ulubione miejsce kota,
czy słonecznie jest, czy słota.


A potem... jest już tylko gorzej... (spoiler: kotek zabiera się do zabawy kłębuszkami wełny)
(...)
Strącił drugi ze stolika,
Już po chwili z trzecim bryka,
Włóczka leży na podłodze.
Nagle się przestraszył srodze.

- Co to będzie... Co to będzie...
Poplątana wełna wszędzie!
Czy gniew babci będzie srogi?
Chyba czas brać za pas nogi!

No dobra, Mickiewicz był tylko jeden...
(...)
Babcia idzie zganić kota.
- Tu się ukrył ten niecnota!
Zaraz zbudzę go i ... Ach...
Nie chcę mącić w jego snach.

Kotek śpi i cicho mruczy,
Gniew się w sercu babci kruszy.
- Nie nalezy mu się bura.
Wszak to kocia jest natura.

Zakończenia nie zdradzę -  pozostawiam to wyjątkowo wytrwałym czytelnikom z zapędami masochistycznymi :) Ja ledwo zdołałam dobrnąć do końca "utworu". Po dwukrotnym czytaniu zęby rozbolały mnie od zgrzytania. Jak ja byłam mała, to takie "wierszyki" określało się mianem "rymy częstochowskie", natomiast autorów - wierszokletami. Coś w tym jest...
Na szczęście moja córka odłożyła książeczkę na półkę, choć czasem do niej wraca - żeby pooglądać rysunki psocącego kotka, bo to właśnie one ratują tą publikację.


W informacjach, które znalazłam na temat autora, można przeczytać m.i.n: "Rafał Wejner jak współczesny autor wielu publikacji dla dzieci, doskonale potrafi wprowadzić najmłodszych w czarodziejską krainę poezji i rozbudzić ich wyobraźnię." Jeżeli tak ma wprowadzać w poezję (poezję!!!), to ja dziękuję. Raczej nie chcę się przekonywać, jak wygląda reszta z pozostałych "wielu publikacji dla dzieci". Szkoda pieniędzy, choć przede wszystkim szkoda czasu - na rynku jest zbyt wiele cennych pozycji, a dzieci rosną tak szybko...

piątek, 1 lutego 2013

Mój Pierwszy QUIZ - Granna

Tytuł gry: Mój Pierwszy QUIZ
Wydawca: Granna
wiek z opakowania: 3-7 lat





Pierwsza gra, którą moja córka dostała na Gwiazdkę, i która musiała poczekać w szafie, aż póltoraroczniaczek jednak trochę podrośnie.
W kolorowym kartonowym pudełku znajdziemy pionki, kostkę, kolorowe "pchełki", kartonową planszę z klaunem, (który żongluje kolorowymi piłeczkami) oraz mnóstwo kart z obrazkowymi zagadkami. Zasady są bardzo proste: na karcie znajduje się jeden większy rysunek, a poniżej 3 rysunki (każdy z dziurką idealnie dopasowaną do małego paluszka) - i tylko jeden związany w jakikolwiek sposób z rysunkiem głównym, czyli prawidłowa odpowiedź. Na odwrocie prawidłowej odpowiedzi nad dziurką jest narysowany klaun - znak dla dziecka, że dziecko znalazło rozwiązanie zagadki, a paluszek "wszedł" w  odpowiednią dziurkę.

Muszę pochwalić osobę odpowiedzialną za rysunki. Grafika jest porządna, atrakcyjna, kolorowa i - co najważniejsze - zrozumiała już dla dwulatka. Zaczęliśmy namiętnie "grać" właśnie w okolicach drugich urodzin. "Grać" - ponieważ my dostosowaliśmy zabawę do wieku naszego dziecka i nie wykorzystywaliśmy na początkowym etapie kostki i planszy z klaunem, a tylko karty z pytaniami: dla córki najlepszą nagrodą było ujrzenie klauna nad paluszkiem na odwrocie karty. W kolejnym etapie zabawy używaliśmy kart z pytaniami i pchełek jako "nagród" za prawidłową odpowiedź (układanych na planszę z klaunem) - i tu przy okazji bawiliśmy się w rozpoznawanie kolorów. Chcieliśmy zakończyć przygodę na prawdziwej grze z kostką i pionkiem, ale niestety córka zdążyła wyrosnąć  :)
Córeczka zaczynała konstruować zdania, więc albo sama mówiła nazwy, albo jej podpowiadaliśmy i tłumaczyliśmy co jest na poszczególnych obrazkach. Szybko też odkryła, że można najpierw podejrzeć odpowiedź, a potem wsadzić w nią paluszek - na szczęście udało się to jej wyperswadować. Zabawy i śmiechu było co niemiara - bardzo miło wspominam szczególnie cyrk - ciężko nam było wytłumaczyć co to jest i dlaczego, zastanawialiśmy się nawet, czy się nie wybrać do cyrku, ale jednak uznaliśmy to za mało humanitarne.
Jedyne zastrzeżenie mam do miękkiego papieru, z którego wykonane są karty z pytaniami: niestety nie wytrzymuje intensywnie badających świat łapek małego dziecka. Sporo kart jest pogiętych, kilka ma naderwany otworek z odpowiedzią. Szczęście, że to już nie był wiek ładowania wszystkiego do paszczy :)

Polecam dla dzieci w wieku 2-3 lata; moja półtoraroczna córeczka nie rozumiała o co chodzi, a teraz ma 3,5 roku i kompletnie nie jest już zainteresowana tą grą (uskuteczniamy rymowane Zagadki Smoka Obiboka).

czwartek, 31 stycznia 2013

Brzechwa dzieciom - il. Szancer, wyd. Oficyna Wydawnicza G&P

tytuł: Brzechwa dzieciom
autorka: Jan Brzechwa
ilustracje: Jan Marcin Szancer
wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza G&P
oprawa twarda, książka miękkostronicowa, szyta





 Pierwsza książka, którą kupiłam będąc jeszcze ciężarówką. Jak tylko zobaczyłam okładkę, wiedziałam, że muszę ją znowu mieć. Dokładnie to wydanie towarzyszyło mi w dzieciństwie, i później przez lata stało dumnie w mojej pierwszej dziecięco-młodzieżowej biblioteczce, lecz gdzieś po drodze ku dorosłości zaginęło. Mogę tylko podejrzewać, że Brzechwa przeszedł w młodsze i mniejsze rączki, ale w końcu nie ma lepszych prezentów niż książki, więc nie będę przeszukiwać rodzinno-znajomych półek :)
Właściwie o Brzechwie nie trzeba nic pisać - wszystko już zostało napisane, i nic nowego chyba już się nie da dopisać. O mówieniu nie wspomnę.
Wydań Brzechwy mamy kilka, i właściwie w każdym mamy - każdy swoje - ukochane pozycje "obowiązkowe".
Natomiast ilustracje... niedawno moja 3,5 letnia córka wytargała właśnie to wydanie z ilustracjami Szancera ze swojej półeczki. Najpierw - powodowana niezmienną ciekawością o nazwiska autorów jej książeczek - zapytała, czy ten Pan na pierwszym obrazku to pan Brzechwa? Potem oczywiście oglądałyśmy wszystkie rysunki, i wybiórczo czytałyśmy ulubione utwory (Samochwała, Koziołeczek, Grzyby, Pytalski, Globus, Na wyspach Bergamutach). Kolejny raz łezka w oku mi się zakręciła, gdy poprosiła o przeczytanie Pali się. Z całego zbioru najbardziej podoba mi się właśnie ten przepięknie zilustrowany utwór. Pamiętam, jak rodzice mi czytali, a ja zahipnotyzowana śledziłam rysunki. A potem sama sobie czytałam. Dokładnie to samo widzę u mojej córki (poza samodzielnym czytaniem oczywiście) - może to dziedziczne?
I milion razy oglądałyśmy ponownie wszystkie rysunki... Dopiero teraz dostrzegam tyle ciekawych szczegółów, o których albo nie pamiętałam, albo nie zwróciłam na nie uwagi w dzieciństwie: że w rowerze Samochwały chyba nie ma pedałów (czyżby prototyp rowerka biegowego?), że przed kramikiem w leśnej głuszy stoi niedźwiedź wyglądający jak Czerwony Kapturek (jedyne ubrane zwierzątko!), że sójka wśród sterty bagaży miała nawet skrzypce (sic!)... Zawsze żałowałam, że rysunków nie ma na każdej stronie, i widzę, że moja córka też niecierpliwie przewraca kartki - bo jakaż to przyjemność oglądać same literki, gdy nie umie się jeszcze czytać? Poza przyjemnością słuchania oczywiście...
Żałuję tylko, że nie ma na tyle cierpliwości, żeby wysłuchać Szelmostw Lisa Witalisa na raz i do końca. Ale dorośnie. Jestem tego pewna!


piątek, 25 stycznia 2013

Maria Konopnicka: Co Janek zrobił? - wyd. BookHouse

tytuł: Co Janek zrobił
autorka: Maria Konopnicka
ilustracje: Marcin Piwowarski
wydawnictwo: BookHouse
oprawa twarda, książka twardostronicowa



Samodzielny wybór mojej (dwuletniej wówczas) córeczki w księgarni. Miałam wrażenie, że na jej zdecydowane "TO" największy wpływ miał rysunek króla na okładce, a w środku było już tylko lepiej: i pradziadek na fioletowym fotelu, i król wychodzący z zegara, i odlatujący z sali klasowej Janek, i w końcu lecący bociek czy chomik (i pięknie schowany pająk!) z  chomiczej gospody...
Przepięknie zilustrowana książeczka z 4 wierszykami dla najmłodszych i przedszkolaków:
Stary zegar od pradziada
Co Janek zrobił?
Bocian
Muchy samochwały.
Nie wszystkie znane, nie wszystkie zrozumiałe dla najmłodszych, ale uważam, że warto czytać i oswajać dziecko z trochę mniej rytmicznymi, i mniej zrozumiałymi wierszykami od Tuwima czy Brzechwy. Mojej córce (aktualnie lat trzy i pół) bardzo podoba się Stary zegar od pradziada, i co jakiś czas odświeżamy znajomość- choć z tekstu być może niewiele jeszcze wyniesie, na pewno niezwykłą przyjemność sprawia nam oglądanie i dotykanie lekko połyskujących kartonowych kartek. I nawet ślady po paluszkach nie zostają!

czwartek, 24 stycznia 2013

Kopciuszek - Klasyka Światowa - wyd. Wilga

Seria: Klasyka Światow
tytuł: Kopciuszek
ilustracje: Arleta Rogalska
wyd. Wilga
twarda okładka, książeczka sztywnostronicowa



Jedna z pierwszych pozycji czytanych, niewierszowanych, którą kupiłam dla mojej - półtorarocznej wtedy - córki. Chciałam ją powoli wprowadzać w świat słowa czytanego, i byłam przekonana, że Klasyka (tak, przez duże K) to najlepszy wybór. Udałam się specjalnie do księgarni Matras, gdzie kupiłam całą dostępną serię "Klasyka Światowa" wydawnictwa Wilga.
Właściwie już w momencie zakupu powinnam słyszeć ostrzegawczy dzwonek w głowie - jak dobra (DOBRA!) książka kartonowa może kosztować 3 zł? Niepomna przeczucia wyszłam z księgarni uboższa o całkiem niemałą kwotę, ale z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku: zakupiłam pierwsze klasyczne bajki, których ślinienie, branie do buzi i targanie nie przyprawi mnie o palpitację serca. Nauczę dziecię moje szanować książki, ale najpierw kilka z nich może zginąć śmiercią organoleptyczną.
Natomiast obrazki... cóż. Nie zachwyciły mnie, ale widywałam mniej ładne. Napadła mnie tylko refleksja, że moi rodzice wyposażali nie w jakieś takie...ładne obrazkowo książki. I że chciałabym, aby moja pociecha wyrastała wśród rzeczy ładnych, estetycznych. No, ale 3 zł za sztukę :) Później zainwestujemy w piękniejsze bajki.
W domu na pierwszy ogień wybrałyśmy Kopciuszka.
Zarówno oczy, jak i głowa mnie rozbolały po "przeczytaniu" tej książeczki. Choć właściwie "przeczytałam" to za dużo powiedziane. Przez wpadki stylistyczne byłam co kartkę zmuszana do zmieniania na bieżąco tekstu. Do szału doprowadzało mnie powtarzające się: Kopciuszek wszedł, Kopciuszek zrobił... Przecież Kopciuszek jest dziewczyną! ONA!!!  Ona weszła i ona zrobiła!!!

Jeszcze niezrażona sięgnęłam po kolejne pozycje. Każdą przekartkowałam i - już nie czytając dokładnie - odłożyłam. To samo - za przeproszeniem - dziadostwo.
 W zasadzie nie zdziwiło mnie, że na swojej stronie wydawnictwo Wilga nie podaje autora tekstu żadnego tytułu. Nikt o zdrowych zmysłach się pod tym nie podpisze. Pewne samobójstwo w literackim świecie. Czy w wydawnictwie kryzys jest aż tak wielki, że zatrudniają osoby bez matury (bo po studiach to już na pewno nie...)???A może nie zatrudniają ani korektora, ani korektorki? To by wiele tłumaczyło...

Potwierdzam: dobra książka - dobra również stylistycznie i językowo - nie może kosztować 3 zł. Nie może i już. Cuda się nie zdarzają, przynajmniej w tej materii.


Mimo obiecującej zapowiedzi "Klasyka światowa to seria dla najmłodszych czytelników. Znalazły się w niej opowieści, które powinno poznać każde dziecko." ostrzegam - całą serię należy omijać szerokim łukiem!